
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że to będzie największe wyzwanie w dotychczasowych startach Igi Świątek w Roland Garros. Drabinka czterokrotnej triumfatorki paryskiego turnieju wielkoszlemowego wygląda jak pole minowe, ale może właśnie taki scenariusz jest jej dziś najbardziej potrzebny. Widzę dla Igi tylko dwa scenariusze. I oba są ekstremalne. Polka albo się przełamie i zagra najlepszy turniej sezonu, albo odpadnie we wczesnej fazie. Ale nawet szybka porażka nie musi oznaczać katastrofy.
Gdy Ousmane Dembélé, gwiazdor Paris Saint-Germain, losował kolejne numerki, z każdą sekundą napięcie rosło. — Boże, co to będzie za turniej! – pomyślałem, gdy szybko okazało się, że już w pierwszej rundzie czekają nas absolutne hity, z takimi spotkaniami jak Belinda Bencic — Jelena Rybakina i Paula Badosa — Naomi Osaka, a główna drabinka Roland Garros przypomina gotowy scenariusz thrillera.
Oczywiście największe emocje wywołał moment, w którym Dembélé wyciągnął numer pięć – właśnie ten, który oznaczał, że za chwilę poznamy los obrończyni tytułu. A trzeba napisać jasno, trudno o gorszy układ drabinki dla Igi Świątek.
Szczerze mówiąc – drabinka Świątek wygląda jak pole minowe. Ale tak trudne losowanie wcale nie musi być katastrofą – wręcz przeciwnie.