Czasem historia sportu pisze się nie wtedy, gdy dwóch równorzędnych rywali gra heroiczny, pięciosetowy thriller, lecz wtedy, gdy jedna z postaci ginie z hukiem. Właśnie z takim momentem mamy do czynienia po ostatnim półfinale w Madrycie, gdzie Iga Świątek została zdeklasowana przez Coco Gauff 6:1, 6:1. Eksperci wzięli pod lupę polską gwiazdę tenisa.
W opiniotwórczym tekście portalu “The Second Serve” mecz ten nazwano “punktem zwrotnym” – nie tylko w relacji między Gauff i Świątek, ale wręcz w kształcie całego kobiecego tenisa. Polka została porównana do… Federera. Nie za styl gry, ale za sposób, w jaki dominowała – z klasą, spokojem i niemal bezbłędnym perfekcjonizmem. Jak Federer, który przez lata rządził dyscypliną, dopóki nie pojawił się Rafa Nadal z “młotem pneumatycznym” na czerwone korty. A później Djoković – z chłodną precyzją chirurga.
